Geoblog.pl    zbigniewbalke    Podróże    Ameryka Środkowa 2006    Antiqua
Zwiń mapę
2006
09
lis

Antiqua

 
Gwatemala
Gwatemala, Antigua
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11753 km
 
Z Mexico City do Guatemala City leci się ok. dwóch godzin. Dobra widoczność – a jest co oglądać: nieprzerwane pasmo gór, w dolinach wijące się rzeki i potoki.
Sama Guatemala City leży w dolinie otoczonej zewsząd górami.
Przy wyjściu z lotniska naganiacz zaproponował mi hotel za 100 USD, a dojazd taxi za 45 USD – wszystko to z powodu kanarkowej marynarki...
Wybieram kierowcę mikrobusu, który obiecał mi dojazd do Antigua za 10 USD (ok. 30 km) oraz pokój w hotelu za 10 USD za dobę. Może pokój nie był luksusowy, ale słowa dotrzymał. Samo miasteczko, uważane za najpiękniejsze w Centro America, robi wrażenie. Jest częściowo zniszczone przez lawinę błota (parę lat temu). Ma klimat miasteczka górskiego (jak Karpacz, Krynica), tylko inna zabudowa. Po ulicach kursują „chicenbusy”- odkupione od Amerykanów szkolne autobusy. Są świetnie utrzymane, lakierowane w większości na żółto, z dodatkowymi światełkami i innymi ozdobami. Takie chicenbusy rozwiązują problemy komunikacji we wszystkich krajach Centro-Ameryki.
Oprócz kierowcy, w otwartych drzwiach stoi konduktor-naganiacz, który krzykiem oznajmia dokąd jedzie autobus. Zwiedzam centrum i robię zdjęcia. Posiłki w ulicznych kramach popijane grande Cerveza w bodedze. W hotelu jest oficina turisma. Zamówiłem wycieczkę samolotem do Tical i Flores – koszt 200USD. Wieczorem do pokoju przychodzi szef agencji – są problemy z powrotem. Rezygnuję i wykupuję wycieczkę na wulkan Pacaya
(koszt-10USD). Wyjazd następnego dnia o 14.
W San Francisco – wiosce u podnóża wulkanu – jesteśmy przez zmrokiem. Pacaya jest niewysoki – 1750 m, ale w tej chwili jest czynny. Podczas wchodzenia na krater zapada noc i o to właśnie chyba chodzi. Niebo rozbłyskuje błyskami erupcji lawy i snopami iskier. Zaczyna padać tropikalny, ulewny deszcz. Jest nas osiem osób + przewodnik.. Nie ma już odwrotu, jest ciemna noc, w ogóle nie widzę ścieżki. Przewodnicy nawołują swoje grupy umówionymi okrzykami: lali, lali, lali, wa, wa, wa.....itp. Obok nas jadą konno chłopcy, miejscowe taxi. „Taxi, taxi”.... wyraźnie składają mi i dziewczynie ok. 30 lat z nadwagą ofertę podwiezienia na szczyt. Taxi pewnie niedrogie, ale się uparłem ( vide Bieszczady). Dziewczyna się poddała i wsiadła na konia. „Taxi, taxi”... łakomie spoglądają na mnie idącego resztkami sił. W pewnym momencie wydawało mi się, że i koń podstawiał mi nogę.
Całe zmęczenie kończy się w momencie wyjścia na otwartą przestrzeń, gdzie rozpościera się wspaniały widok sunącej po zboczu lawy. Nie czuje się padającego ulewnego deszczu, bo od krateru powiewa gorące powietrze.
Bardziej sprawni i odważni próbują wspinać się po gruzowisku zastygłej lawy między jęzorami ognia. W mroku nocy widać tylko migoczące światełka zamocowanych na czole latarek.. W pewnym momencie potykam się i gubię okulary. Jak je znalazłem ? – opatrzność.
Zejście też w deszczu. Wracaliśmy po północy, mijając po drodze idących w górę turystów. Przemokło wszystko co miałem na sobie, łącznie z dokumentami.
Wejście na wulkan Pacaya, mimo, że niewysoki, należeć będzie do przeżyć, których się nie zapomina.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zbigniewbalke
Zbigniew Balke
zwiedził 32.5% świata (65 państw)
Zasoby: 327 wpisów327 70 komentarzy70 5129 zdjęć5129 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
29.11.2016 - 27.12.2016
 
 
08.03.2016 - 07.05.2016
 
 
21.05.2015 - 04.06.2015