Lądowanie w Mexico City, po dwunastu godzinach lotu. Jedyne stresy to wypełnianie druków imigration i celnych. Albo jestem w angielskim tak dobry, albo (bardziej prawdopodobna opcja) nikt tego nie czyta...
Krótka odprawa celna, taxi i hotel (wcześniej zarezerwowany przez Internet). Chyba z powodu mojej kanarkowej marynarki, boy hotelowy wybiega po moje bagaże .
Jestem bardzo zmęczony, ale to jedyna noc w Mexico. Włóczę się do 3 rano po bodegach. Na kolację, około północy, jem tacos – mięso z warzywami zawinięte w placek. Do tego wszechobecne piwo Cerveza.
Rano, pobudka o siódmej. Zwiedzam Historical Center: National Palace, Zoccalo, Cathedral Nationale. Szwendam się też po dzielnicy targowej ( kupuję dwie butelki Tequili białej – takiej jak piją Meksykanie).
Po południu: lotnisko, kartki pocztowe, lot do Gwatemali. Jestem ciekaw czy widokówki dojdą bo na lotnisku nie było skrzynki pocztowej więc całą pocztę zostawiłem do wysłania w sklepiku, gdzie kupowałem znaczki. Obiecała, że wyśle...