Xinping
3..10.2012
Jesteśmy w Xinping. Miała to być wioska położona w górach gdzie chcieliśmy przeczekać chińskie długie święto. Z wioski zrobiło się miasto, nadal położone w górach nad rzeką Li, tylko że wlało się tu tysiące chińskich turystów że trudno się poruszać. Sceneria wokół miasta rzeczywiście jest piękna. Wokół kopce wapiennych gór, wijąca się rzeka Li, tylko na niej zbyt dużo turystycznych łodzi i bambusowych tratw. Chyba nie popłyniemy na nocne podpatrywanie rybaków łowiących ryby przy pomocy kormoranów, odstraszają ceny.
Hostel mamy OK. – 4 osobowy pokój z łazienką
5.10.2012
Xinping
W mapce okolic którą dostaliśmy z recepcji są proponowane dwie trasy trekingowe.
Wybraliśmy krótszą do wioski rybackiej leżącej w dole rzeki. Zasięgnąłem języka jak trafić z hostelu na szlak i ruszyliśmy. Droga wydaje się być prosta, trzeba wejść na przełęcz i zejść po drugiej stronie gór nad rzekę. Jest ciepło i słonecznie. Miała to być 2 godzinna trasa w jedną stronę, powrót łodzią.. Przez pierwszą godzinę wspinamy się na przełęcz po stopniach ułożonych z głazów. Szlak jest widoczny.
Na przełęczy trasa się rozdwaja. Wybieramy bardziej wydeptaną, która po pół godzinie ma następne odnogi i ginie w lesie. Wracamy na przełęcz i odpoczywamy.
Zawsze narzekamy na mrowie turystów chińskich a tu nikogo kto mógłby rozszyfrować napisy na kamieniach i nas poprowadzić.
Mimo że wróciliśmy do Xinping tą samą drogą i bardzo zmęczeni [zejście 45 min] to nie była porazka.
Spędziliśmy ponad 3 godziny wśród wysokich gór, bujnej tropikalnej roślinności i ciszy której byliśmy spragnieni..
.
6.10.2012
Chcieliśmy ciszy mamy ciszę.
Skończyło się państwowe święto, skończył się tłum ludzi.Otwarty co drugi kram z pamiątkami Na nabrzeżu rzeki stoją łodzie i bambusowe tratwy czekając na turystów. Jeszcze wczoraj naganiacze za przejażdżkę do Yangdi tratwą bambusową wołali 400 – 500 Y, dziś można popłynąć za 50 Y. Było już trochę póżno i chłodno żeby popłynąć a jutro rano wyjeżdżamy, szkoda.
Młody chińczyk współlokator mieszkający w Szanghaju umówił się z nami że pokaże nam miasto jak tam dojedziemy.
Z sentymentem żegnaliśmy się z szefostwem naszego baru, gdzie Iwonka zmieniała zestaw warzyw do naszego obiadu i z panią stojącą na rogu u której codziennie kupowałem dużego gorącego czerwonego ziemniaka[?] który wybornie smakował z majonezem.
7.10.2012 Chuanyan Village
Z Xinping jedziemy do Chuanyan gdzie mamy zabukowany Arcadia Youth Hostel.
Musimy wrócić busem do Yangshuo. Tu z biura CITS mamy zgłosić swój przyjazd i ma przyjechać po nas hostelowy bus. [trudno tam trafć]. Niestety jest niedziela i busa nie ma. Tłumaczą mi z grubsza przez telefon jak tam trafić. Jest przedpołudnie, zostawiamy plecaki w CITS i robimy rozpoznanie Yangshuo. Wrócimy tu za 4 dni.
Pani z CITS radzi nam żeby do Shenzen nie jechać pociągiem 13,5 godz i 250 Y tylko Express Busem 8 godz i 200 Y. Bilety kupiliśmy bez kłopotu.
Wreszcie po 2 – 3 godz jedziemy do Chuanyan. Na przystanku autobusowym czeka na nas dziewczyna z hostelu [parę godzin]
Główną atrakcją wioski jest 1400 letni Big Banyan Tree. Jest to imponujące wielkie drzewo [koroną przykrywa ponad 1000 m kwadratowych. Obwód pnia ponad 7 mb. Owiany legendą przyciąga wielu turystów.
Wokół las krasowych skalistych wapiennych wzgórz. W skałach tych jest wiele jaskiń, gorących żródeł.
Właściciele tych terenów grodzą je czym prędzej i ustawiają ticketing office. Wejście 70 – 100Y. Na szczęście najładniejsza skała przypominająca paryski Łuk Triumfalny [moim zdaniem] jest tuż przed hostelem i na gruntach publicznych więc ogólnie dostępna.
Hostel i jego otoczenie jest doskonałym miejscem na wypoczynek. Świętujemy tu połowe podróży.
Zajmujemy pokój 8 osobowy na szczęście sami. Jest tu darmowa wypożyczalnia rowerów ale mamy większe zaufanie do własnych nóg.
10.10.2012
Chuanyan
Wczoraj poszlśmy na pieszą wycieczkę w górę Yulong River.
Wyruszyliśmy trasą po lewej stronie rzeki, doszliśmy do mostu i wróciliśmy po prawej stronie. Trasa wiodła przez małe wioski, zadbane pola ryżowe i sady pomelo.
Krajobraz był oszałamiający, wokół góry i wijąca się spokojna Yulong po której płyną bambusowe tratwy. Zrobiliśmy nie czując znużenia ok. 15 km.
Idąc wolno jest czas podziwiać piękny krajobraz, robić wiele zdjęć.
Na trasie byliśmy jedynymi pieszymi. Mijały nas tabuny roześmianych rowerzystów,
na których patrzyliśmy z zazdrością..
Nie trudno zgadnąć że z samego rana wypożyczyliśmy rowery, uzgodniliśmy [trwa spór kto na to wpadł] ambitną trasę i ruszyliśmy.
Trasa początkowo wiodła prawym brzegiem. Gdy droga się skończyła przeprawiliśmy się tratwą bambusową na drugi brzeg. Z wąskiej drogi o betonowej nawierzchni trasa zmieniła się w wąską wyboistą ścieżkę gdzie musieliśmy prowadzić rowery.
Tak dojechaliśmy [doszliśmy] do starego kamiennego mostu Xlangui Bridge.
Tu zjedliśmy byle jaki i drogi lunch, zalepiliśmy dziurę w dętce i zweryfikowaliśmy ambitne plany. Mieliśmy zaliczyć następne 3 stare kamienne mosty ale dostaliśmy już porządnie w kość. Pospiesznie wracamy lepszą drogą po prawej stronie Yulong.
Eskapada trwała 6 godz z półgodzinną przerwą. Ile to było kilometrów?
Z dobrej szczegółowej mapy wynika że ponad 40 km. Na razie żyjemy, a co będzie jutro rano...