W sobote polecielismy do Bangkoku. Na lotnisku spieramy sie z Iwona czy
to ze wyciagnieto nas z kolejki i skierowano nas do odprawy VIP-ow
[dostalismy karty pokladowe biznes class] bylo zasluga uroku osobistego
Iwony czy mojego. Sądze jednak że to sprawiedliwość [bilet Jet Airways do Bangkoku i z powrotem był zakupiony tanio, ale po koniecznej zmianie terminu wylotu zrobił się już drogi [dopłata 1000 pln] A w samolocie... Wygodne rozkladane fotele, ekran TV
wyciagany z oparcia fotela, a jedzenie... Zaczeto podawac tuz po starcie
i trwalo to przez 1,5godz. Podano karte z menu do wyboru. Iwona
powiedziala ze zje wszystko od gory do dolu i slowa dotrzymala.Na
poczatek bylo Whisky 25 letni Chiwas i Campari... Na lotnisku znalezlismy tani
bus do centrum, ale wyszlo drogo bo kupujac bilet "przerzucilem" sie i
wyszlo jak za taxi. Zatrzymalismy sie w hostelu na Rambhutri niedaleko Khao San[10$
Bangkok to zapachy, kolory, smaki i muzyka dalekiego Wschodu. Tu
mozna kupic wszystko [lacznie z latajacym dywanem] i to po atrakcyjnych
cenach. Iwona jest w siodmym niebie. . Niezliczona ilosc swiatyn, Wielki
Palac, zwiedzamy tuk tukiem, lodzia motorowa a najwiecej pieszo. Dużo czasu przeznaczamy na China Town. Zwiedzamy jego waskie uliczki z niezliczoną ilością straganów, restauracyjek i herbaciarni. Jest tez Bangkok nowoczesny, z City z wysokimi wiezowcami i krzyzujacymi sie napowietrznymi autostradami.