20.03 Palomino Gdzieś w necie przeczytałem że odległym o niecałe 100 km Palomino jest najładniejsza plaża. Busik do Santa Marty i dalej lokalnym busem 1,5 godziny jazdy. Długo szukamy zabukowanego hostelu Diego Fernando. Żle zapisałem adres i niemal pół wioski pomagało nam trafić. Hostel położony w połowie drogi między górami i oceanem. Palomino znane jest z tego że można wynająć dętkę z samochodu ciężarowego dać się wywieżć motocyklem w górę rzeki i spłynąć do morza. Tereska nie pływa więc wybraliśmy się pieszo. Pytaliśmy w hostelu jak jest daleko do początku spływu. Facet migał niezdecydowanie palcami, zrozumieliśmy że niedaleko. Okazało się że najpierw trasa którą pokonują motocykliści z dętkowcami to ok 0,5 godz a potem górską ścieżką drugie pół godziny. Wąska ścieżka pnie się stromo na przełęcz i potem zejście do rzeki. Po drodze mijamy Indian ubranych na biało. Pokonują tą drogę jadąc konno na małych konikach. Po odpoczynku i kąpieli w czystej wartkiej rzece powrót tą samą drogą. Ufff. Na drugi dzień szukamy miejsca do którego dopływają dętkarze. Miejsce gdzie wpada rzeka Palomino do morza Karaibskiego to rzeczywiście najpiękniejsz plaża jaką widziałem. Kąpiel w morzu z uwagi na wzburzone może jest niebezpieczna. Tu natomiast Palomino wpadając do morza stworzyło mierzeję z czystego piasku i możliwość kąpieli w czystej rzece bądź w nieco spokojniejszym morzu.