06.02. Zbyszek licząc na swoją dobrą passę robi pobudkę skoro świt i idziemy na bus do Uyuni. Za 30 USD + bilety wchodzimy do autobusu. Kawałek za miastem kończy się asfalt i jedziemy drogą pustynną do granicy z Boliwią, tam czekamy od 13.00 do 19.00 na dalsze połączenie. Do Boliwii wjechaliśmy bez pieczątki w paszporcie. Przed północą jesteśmy w Uyuni , zaczął się boliwijski szok tzn. ludzie, ich bieda, folklor, brud, hałas itp.,
07.02. Od rana szukamy Imigratio , wczorajsze niedopatrzenie kosztowało nas po 10 USD i 15 bolivianów na głowę. Kupiliśmy bilety do Potosi i łazimy w upał bez celu po mieście w którym nic nie ma. W knajpie Cactus jemy obiad – stek z lamy . Był b. smaczny. Wysokość na jakiej leży Uyuni ma wpływ na moje samopoczucie. Mam wysokie ciśnienie. O 20-tej idziemy spać.