05.02 wtorek. Po 1.5godz. jazdy jesteśmy w Calamie. Ja na dworcu pilnuję bagażu a Zbyszek szuka połączeń na dalszą podróż. Wraca w towarzystwie Reya, który starał się nam pomóc bezinteresownie. Po minie i pierwszych słowach „ jest problem” widzę , że jest niewesoło. Rezerwujemy hotel a bilety na bus mamy dopiero na niedzielę czyli za pięć dni. Wieczorem spacer i przez chwilę koncert w miejscowym kościele, a później kolacja w Mercado za 1600peso ( 3USD).