Indie 2015
1 usd = 60 rupi
!8.01.201 Fort Cochin
Air Port Cochin powitał nas ciepło. Wcześnie rano było już ok 30 C.
Jest to czwarta wizyta w tym kraju
Pokochałem Indie już ponad 8 lat temu i fascynacja tym krajem trwa do dziś [świadczy to o stałości moich uczyć ?]
Towarzyszem podróży jest Zbyszek [52 lat]. Poznaliśmy się kiedyś w Grecji. Widać jestem gadułą, opowiadałem tam nieco o moich podróżach i kiedy dojrzał do zwiedzania świata przypomniał sobie o mnie.
Pierwszy dzień po krótkim odespaniu podróży zwiedzaliśmy turystyczne centrum Cochin.
Drugiego dnia idziemy do dzielnicy Mattancheri i zwiedzamy:
- Starą ulicę przy której są składy ryżu, wszelkich przypraw i olejków eterycznych
- Dutch Palace XVI w
- Jewish Synagogue i domy żydowskie
Wszystkie te obiekty to okres panowania Portugalczyków, później
Holendrów i Brytyjczyków XVI w.
Cochin leży na wyspie. Połączony jest z czterema innymi wyspami mostami
i często kursującymi promami: Vipin, Vallarpadam, Bologatty i Willingdon.
Na zwiedzanie Cochin mamy 4 dni, następnie wyjazd do Mysore.
Pracując nad planem podróży znalazłem możliwość przejazdu tylko busem. W Make mytrip znalazłem nocny bus niestety dość drogi [1300 R] . Kupno biletu przez internet jest dość kłopotliwe. W biurze turystycznym podano nam cenę 1600 R
Drugiego dnia pobytu wybraliśmy się na terminal autobusowy do Ernakulam. Prom z Fort Cochin gdzie mieszkamy do Ernakulam [ok 30 min] to koszt 4 rupie [jak ja kocham te Indie]
kasa w której można kupić bilety zamknięta [pan poszedł do banku]. Żeby skrócić czekanie weszliśmy do dworcowego baru.
Zamówione thali - podstawowe danie w Indiach - ryż, 4 rodzaje wegetariańskich ostrych sosów to koszt 70 R.
Muszę tu wspomnieć że ryż czy sosy czujny barman dokłada bez pytania do skutku. Podrzucono nam jeszcze smażoną rybę gratis.[jak ja kocham te Indie]
W kasie jeszcze większa niespodzianka. Przejazd busem Volvo - klimatyzacja semi sleeper cena biletu 704 R. Oglądamy bilety ze wszystkich stron i wszystko się zgadza. Czy to jest transakcja życia okaże się jak dojedziemy do Mysore.
Żeby oblać transakcję Zbyszek namawia mnie na piwo. Mam zasadę że w podróżach piję piwo jeśli jest tańsze niż w Polsce.
Nie zapowiada się na to bo nawet w tanich restauracjach to koszt 170 R. Ale dla towarzystwa idę na obrzeża miasta gdzie jest sklep alkoholowy. Ciemna ulica - po 20 tej, zakratowana lada z małym okienkiem na podawanie pieniędzy i wydawaniem zakupów. Kilkunasto osobowa kolejka. Znowu miłe rozczarowanie. Litrowa butelka schłodzonego Kingfishera to 80 R. Szybkie przeliczenie i piszę się na to. Szkoda schłodzonego piwa żeby nieść go do hotelu [ok 4 km] Kilkaset metrów wcześniej mijaliśmy okazałego hindusa z nagim torsem smażącego w dużym woku jakieś delicje. Kupujemy po 4 pyszne kotlety mielone i i 4 befsztyki [wszystkie wegetariańskie] po 5 R sztuka. Hindus pozwala przy stoliku otworzyć zimne oszronione piwo. [jak ja kocham te Indie]. Cała impreza kosztowała nas po 100 R i 8 km spaceru.
Nie wszystkie dni są takie szczęśliwe.
Następnego ranka Zbyszek wdepnął w pozostawionego przy łóżku laptopa i pokancerował ekran. Żartuje, ale widzę że minę ma nietęgą. Przywołuję św. Gwidona który pocieszał że jeśli żona zdradzi cię w noc poślubną, to jest to gwarancja że przez resztę życia będzie wspaniałą żoną. Po złym dniu nastąpi na pewno dobry.
Zaradny wszystko wiedzący recepcjonista zapewnia że uda się to naprawić.
Dokuczają nam nieco w nocy komary i wysoka temperatura, ale cieszymy się z dużego czystego pokoju, czystej łazienki.
Zostało nam jeszcze 2 dni w Fort Cochin. Zobaczymy co pokaże czas.
Z tym św. Gwidonem to chyba trochę przesadziłem.
Zazwyczaj ceny podaję w dolarach, ale jak podać w dolarach cenę promu do Ernakulam który kosztuje 4 R?