25.02
Marakesz
Z Tangeru jedziemy nocnym busem. Rano jesteśmy w bajecznym Marakeszu . Zamieszkujemy w hotelu Hilal [10 usd] Sercem starego miasta jest plac Dżemaa El Fna .
W ciągu dnia jest to plac targowy na którym można spotkać zaklinaczy węży, dentystów którzy prymitywnymi narzędziami leczą i wyrywają zęby. Natomiast wieczorem plac zamienia się w miejsce magii i czarów. Słychać muzykę z różnych regionów Afryki w rytm której tańczą zespoły plemienne. Wróżbici i uzdrawiacze natarczywie polecają swoje usługi.
W krótkim czasie plac zapełnia się dziesiątkami przewożnych barów na kołach w których można spróbować arabskich przysmaków [polecam baranią głowę] Wszystko to oświetlone girlandami przenośnych lamp sprawia magiczne wrażenie.
Nad placem góruje wysoka wieża minaretu Koutoubia.
Głównym punktem zwiedzania są suki. Jest to plątanina wąskich uliczek gdzie rozłożone są stragany kupców i rzemieślników.
Maroko nazwane jest zimnym krajem gorącego słońca. W dzień jest nieznośny upał, noce natomiast zimne. Iwona już w Granadzie była lekko zaziębiona. Mimo antybiotyków przeziębienie nie ustępowało. W Marakeszu straciła głos. W jednym ze straganów kupiec zaproponował nam wizytę u plemiennego lekarza Berbera. Lekarz okazał się młoda kobietą w białym kitlu. Kupujemy u niej [po długich targach] polecane lekarstwo – małą fiolkę olejku eukaliptusowego Po trzykrotnym posmarowaniu wrócił głos, a po trzech dniach przeziębienie ustępuje.