Niechetnie wyruszamy w ostatni odcinek podrozy z dwoch powodow. Po pierwsze dlatego ze to juz koniec podrozy, a po drugie ze jedziemy do Mumbaju gdzie po 27 listopada stracilem ochote na zwiedzanie tego miasta.
Slynne Wrota Indii nadal obstawione rusztowaniami. Plac przed hotelem Taj Machal zamkniety i obstawiony przez policje. Sam hotel usuwane sa uszkodzenia po zamachu. Miasto ogarniete psychoza strachu. Z plecakiem nie mozna wejsc do banku czy restauracji. Na ulicach duzo policji i wojska.
W 15 sto milionowym miescie dlugo w centrum szukalismy restauracji gdzie
mozna zjesc potrawe miesna. Piwa nie podaja - prohibicja.
Po 20 ej bierzemy taxi i jedziemy na lotnisko. Czesi maja samolot o 5.50 rano, ja o 13.10.
Dwie godz dojazd na lotnisko + 2 godz check inn, tak ze nie bylo sensu brac hotel na pare godzin.
Na lotnisku blokady, wojsko. Mamy informacje ze na teren airportu wpuszczaja na dwie godz przed odlotem. Czesi maja 5 godz czasu a ja 13, Wracac do hotelu? Ide na wariata i przechodze kontrole i... jestem w hali odpraw. Poszczam sms-a Honzie i za pare minut jestesmy znowu razem.
W hali odpraw widoczne zniszczenia po zamachu . Pracuja ekipy remontowe
Wymieniam rupie na usd. Zostaje mi drobne 65rupii. Indie sa tanie, ale na lotnisku ceny sa czterokrotnie wyższe Stoje przed KFC pachna mi kurczaki. Mam 65 rupii ? co moge kupic? Nic - odpowiada mi facet. Rzucam mu na bufet rupie to dla Ciebie, mnie juz sie nie przydadza. Facet chowa je podaje mi dwa duze kawaki kurczaka, bez kasy fiskalnej. Wyciagam drobne dolary - ile place? Nic - odpowiada.