Z Silikuri do Allahabad jedzimy pociagiem ok 20 godz. Tam mamy miec przesiadke. Jedzie z nami mlody Hindus z mama. Jest inzynierem przez 2 lata byl w USA. [mimo to posilek wyciagniety przez mame - ryzyk i jeszcze cos tam zajadal paluchami]
Jest bardzo rozmowny i uczynny. Mama czestuje nas domowymi frykasami. Wymieniamy sie adresami mailowymi. Mama zaprasza nas na przyszly rok do Sikkim niedaleko Darjeeling gdzie mieszka. Hindus przestrzega nas ze w Allahabad mozemy miec klopoty z kupnem biletu na dalsza podroz [System przedsprzedazy] Probuje zabukowac nam bilety przez internet, ale pociagi sa full. Na stacji potwierdza sie informacja ze na dzis nie ma wolnych miejsc. Do szefa rezerwacji biletow idzie Veronika.Jej zniewalajacy usmiech pomaga - Przyjdzcie po 22 giej moze cos sie zwolni. Zwiedzamy miasto. W eksponowanych punktach miasta znajduja sie serowarnie. W ogromnych kotlach na ulicy warzy sie ser. W restauracji potrawy tylko z serem. Zadnych turystow. Wzbudzamy [a szczegolnie `Veronika] powszechne zainteresowanie.
Wracamy na stacje, naprzeciwko nas wybiega szef rezerwacji i cieszy sie jak dziecko. Sa bilety, co prawda nie obok siebie ale sa.
Na noc wyruszamy w dalsza podroz do Manmad. Jazda tez ok 20 godz.
Manmad jest nieduza stacja na trasie do Mumbaju. Postoj trwa tu kilka minut. Spimy w najlepsze kiedy zrywa nas stewart na spakowanie sie mamy 3 minuty.
W Manmad znowu przesiadka tylko ze na pociag lokalny. Opiekuje sie nami mlody Hindus. W tej miescinie rzadko odwiedzanej przez turystow jestesmy atrakcja . Hindus albo chce pogadac sobie po angielsku albo dziala tu urok Veroniki. Czekamy na spozniony pociag juz 2 godziny. Hindus pakuje nas w przejezdzajacy ekspres. Nie ma wolnych miejsc. Pasazerowie patrza na nas niezbyt przychylnie, Veronika wyciaga kamere, lody pekaja. Znajduja sie dla nas miejsca. Z calego wagonu zchodza sie ludzie zeby pogadac.Po 2 godz jestesmy w Aurangabad gdzie zatrzymujemy sie na 4 dni. Ta meczaca podroz z przesiadkami wynikla dlatego ze chcielismy ominac Mumbaj. Sama jazda pociagiem - podrozujemy w zasadzie noca nie jest meczaca [za wyjatkiwm Hingarii expres] Nagminne natomiast jest spoznianie sie pociagow [do 6 godz] Oczekiwanie na peronie pare godzin wysluchujac komunikatow kiedy nadjedzie, czy nie zmieniono peron jest koszmarem.
Aurangabad.
Jest to miasto dla nas wypadowe. Mamy stad blisko do miejsc ktore chcemy zwiedzic, Ajante, Elore, i Lenore.Wreszcie pelen luz. Na kazda miejscowosc przeznaczamy 1 dzien a wieczory mamy na odpoczynek i zakupy. Juz pierwszego dnia znajdujemy tania a czysta i fajna restauracje z ogrodkiem i z pysznym jedzeniem. Szef kelnerow jest pod urokiem Veroniki. Zamowione przez nia lassi przynosi skladniki i demonsstruje jak i z czego to sie robi. Na drugi dzien zaprasz nas do pieca Tandoori zeby zobaczyc jak przyrzadza sie tu potrawy i piecze parathe [placki z maki ryzowej i wody] Daje nam przepisy na najsmaczniejsze potrawy,
Pierwszego dnia jedziemy busem ok 100km. do Ajanty Znajduja sie tu groty wykute w skale. W grotach tych sa swiatynie zbudowane w X wieku pne. Jest ich 28. Wiekszosc jest w dobrym stanie , w pozostalych prowadzone sa prace konserwatorskie. Groty te zostaly niedawno odkryte.
Teren wokol jest ladnie zagospodarowany. Do miejsca gdzie w zboczu urwiska wykuto groty dowoza turystow czystymi busami, na terenie wokol sa kosze na smieci. Elora - 30 km od Aurangabad. Tu wykuto w litej skale ogromny klasztor. Pochodzi z okreso nieco wczesniejszego. Jest tez w dobrym stanie. Pozostale 30 grot juz darowalismy sobie , caly czas przeznaczajac na klasztor.
Lenora - 200km od miasta. Jedziemy wynajeta taxi. Znajduje sie tu jezioro glebokie na 170 m powstale w wniku uderzenia meteorytu, Woda w jeziorze jest koloru zielonego. PH ok 10. Nadal w tym miejscu sa zaklocenia magnetyczne. W dole krateru nad jeziorem jest klasztor miejsce pielgrzymek.