24.01. czwartek Pobudka o 7rano. Po raz pierwszy udało mi się przespać całą noc. Zbyszek potwornie chrapie. Używam zatyczki do uszu ale to niewiele pomaga. Wyjazd do Argentyny o 11.30 . Miałam 15 min. aby polecieć na wzgórze Santa Lucia i zrobić kilka zdjęć szkoda, że nie było więcej czasu, ale „ nie uda się zobaczyć wszystkiego” Przejazd przez Andy to wspaniałe widoki , serpentyny i dobre drogi ale nie zawsze tak było podczas podróży. Przejechaliśmy -1500 km. w 24godz.. O 16.00 przejście graniczne z Argentyną - Los Horcones na wys.2800 m.npm .
25.01. piątek w Buenos Aires jesteśmy o 11.40 i przesuwamy zegarki o 1 godz. Meldujemy się w Hotelu na ul. Maipu 735. . Mamy kupione bilety do Iguazu . Krótki spacer ulicami w centrum i tu znowu demonstracja. Ale jest spokojnie a protestują robotnicy w żółtych kaskach.
26.01. sobota zwiedzamy kolejno wg. Lonley Planet : cmentarz Recoletos , budynek szkoły inżynierii budowlanej, ogród japoński, muzeum Evity Peron, ogród botaniczny. Metrem wracamy do centrum.
27.01. niedziela dzielnica La Boca. Idziemy pieszo . Po drodze mijamy dzielnicę artystów, liczne kramy przeważnie na kocach rozłożone bezpośrednio na bruku z indiańskimi pamiątkami . Jest niedziela , gorąco więc nastrój piknikowy bardzo dużo turystów. Zbyszek kupił sobie koszulkę, która była ładna do pierwszego prania. Dalej przez park, schodzimy w dół ze skarpy i ulicą Brown idziemy w kierunku La Boca, dosyć, daleko a dzielnica nieciekawa , z duszą na ramieniu mijamy grupki młodych facetów stojących przed bramami. Mijamy ich szerokim łukiem , bo odwrotu nie ma. W końcu widzimy dźwig portowy czyli już niedaleko. Zaglądamy do knajpy , wygląda b. sympatycznie i zostajemy na obiedzie. Właściciel b. się stara i zabiega o klientów. Wystrój knajpy jest oryginalny, ale nasz sanepid zamknął by ją w ciągu 5 minut zresztą jak większość jadłodajni w Am.Płd. Zamówiliśmy stek i omlet plus czerwone wino, piwo, sałatki wszystko za 35 peso czyli ok. 12 dolarów. Teraz LA BOCA – niesamowita paleta kolorów , domy pomalowane na jaskrawo i każdy inny , duże kiczowate postaci ludzkie w oknach i na balkonikach. Na ulicy Caminito knajpy przed którymi zawodowcy tańczą tango. Bardzo szybko wchodzi się w ten klimat portowej dzielnicy i poddajemy się beztroskiemu obserwowaniu wszystkiego dookoła. Do centrum wróciliśmy busem.
28.01 . Poniedziałek , w nocy lało i rzeczy wywieszone na balkonie są bardziej mokre niż po praniu. Dzielnica Belgrano, znowu pada , niewiele zwiedzamy, deszcz przeczekaliśmy w Internecie, metrem jedziemy na obiad do naszej knajpy. Po wczorajszej fecie ani śladu. Mokro i ponuro. Wracamy do hotelu po bagaż, wychodzimy na ulicę i razem z sympatycznym policjantem ,który jechał na dyżur razem jedziemy na dworzec , który jest olbrzymi. Kilkanaście firm przewozowych, 75 stanowisk dla autobusów. Z dworca wyjeżdża jeden za drugim w różnych kierunkach. Na każdym dworcu w Am.Płd. jest b. tłoczno i gwarno. Podróżujący turyści wymieszani z tubylcami, którzy b. dużo podróżują. Na tanie trasy trudno dostać bilety.