Powrót do Adelajdy 23go dzień przed Wigilią. Połowę drogi z Melbourne prowadziłem „Legance” Eweliny, ale straciłem jej zaufanie jak w jakimś miasteczku rondo wziąłem z prawej strony.
W Wigilie i Święta starałem się być przydatny. Szykuję polskie dania – kapustę z grzybami, kapustę z grochem i zupę grzybową, oraz moją ulubioną sałatkę śledziową. Zrobiłem też z avocado guacamolę z chrupkami tortilla.
Na wigilie siostry Eweliny przyniosły olbrzymi półmisek z owocami morza na którym królowały królewskie krewetki i langusty. Mimo wszystko tęskniłem za karpiem, choć Marysia kupiła jakiś filety rybne. Dziwna Wigilia bo jedliśmy na werandzie a temperatura wieczorem + 44C.
Święta były bardzo rodzinne. Były dwie siostry Eweliny z mężami i dziećmi, Grażynka, Ewelina, gospodarze Jacek z Marysią i ja [czułem się członkiem tej rodziny]. Było też dwóch ‘zbłąkanych wędrowców’[samotni przyjaciele Eweliny]
W drugi dzień Świąt wyjazd z Eweliną nad Ocean. Powrót po północy. Choć nic nie złapaliśmy, pobyt nad Oceanem, rozgwieżdżone niebo pozostaną długo w pamięci.
Następnego dnia jedziemy na obiecany połów krabów. Był zbyt duży wiatr [pomarszczona woda], ale udało mi się złapać „grabiami” 4 kraby, Ewelina znowu lepsza - złapała 5. Kolacja z krabów była pyszna.