Po wylądowaniu w Adelajdzie długie indagacje przez imigration i celników, gdzie? Na jak długo i do kogo? Czy masz środki na pobyt? Potem staranne przeszukanie bagażu. Trwało to długo ale było sympatycznie.
Na lotnisku odbierają mnie Jacek [ brat mojej byłej żony] i Ewelina jego córka. Planowałem zatrzymać się u Jacka parę dni, a później ruszyć w Australię. Przyjęcie było tak sympatyczne i czułem się tam tak dobrze, że zapuściłem korzenie na 4 tygodnie z przerwą na 12 dniowy wypad na Tasmanię i 3-dniowy wylot do Cairns.
10.12.2007
Zwiedzamy okolice Adelajdy.
Ewelina jest przewodnikiem. Wozi nas [Marysia, Grażynka – kuzyna Marysi z Polski i ja] swoim samochodem. Wokół brązowo-czerwone wzgórza, pastwiska owiec, bydła i alpak. W pobliskim parku narodowym krokodyle, kangury, wombaty, posumy, koale i wszelkiego rodzaju ptactwo.
Następnego dnia jadę z Jackiem do centrum Adelajdy, co wywołało zdziwienie bo Jacek ostatnimi czasy nie ruszał się z domu. W pubie strzeliliśmy sobie australijskie piwo jak dorośli.
Po południu jadę do Eweliny. Komunikacja publiczna droga, ale punktualna.
Zabiera mnie do Gleneng – nadmorskiej dzielnicy podobnej do Sopotu. Deptak, molo, czysta piaszczysta plaża i wiele pubów. Wieczorem pokazuje mi Adelajdę by night.
Ewelina jest dziewczyną z klasą. Wysoka, z lekką nadwagą, pewnie prowadzi samochód, a jeszcze do tego łowi ryby i kraby. Po usłyszeniu jej australijskiego haloooou straciłem głowę. Jestem usprawiedliwiony bo mam fioła na punkcie bratanic moich byłych żon.