Następnego dnia płynę promem przez cieśninę Malakka do ładnego portowego Georg Town na wyspie Penang. W drodze zaprzyjaźniam się z młodymi ok. 35 lat Anglikiem – Jamem i Niemcem –Francem. Mają namiar na tani nocleg w Guest House. Malezja to przeskok do innej cywilizacji. Europejskie WC, czysto na ulicach. Tanio jak w Indonezji. Pokój 1 osobowy 5,5 USD internet free. Kolacja 2,5 USD. Codziennie wieczorem wcześniej nie umawiając się spotykamy się w którymś pubie na piwie. Ostatniego dnia chcąc pożegnać nowych przyjaciół stawiam kolejkę whisky Chłopcy są bardzo ambitni i każdy odstawia kolejkę...
Późno w nocy jesteśmy nieźle wstawieni.
Z Panang do Kuala Lumpur 5 godz. jazdy busem. Po drodze fajne widoki – jedziemy przez góry.
Szybko i bez kłopotu znajduję China Town. Hotel nieco droższy niż w Panang [wiadomo stolica] ale położony w centrum dzielnicy. Na dachu urządzony jest roof garden miejsce rekreacji i nocnych spotkań. W recepcji dostaję dobrą mapę miasta z informacją turystyczną. Zaliczam Petronas Twin Tower [sky bridge] oraz Menera Tower wieżę 421m wysokie chluby Kuala Lumpur.
Miasto wieżowców, gdzie jest jednak miejsce na dużo zieleni. Komunikacja rozwiązana jest przez jednoszynową kolej napowietrzną. Duże ładne China Town i nieco mniejsze Litl India, a w nich doskonałe i tanie jedzenie.
4 go dnia rano wychodząc z hotelu natykam się na Franca. Zostaje w moim hotelu. Tym razem ja jestem jego przewodnikiem. Wieczorem zamiast iść na drogie tu piwo – 4 USD butelka, kupujemy 3\4 whisky –8 USD i siedzimy w roof garden na dachu hotelu do późna w noc.
Nazajutrz rano jadę busem do Singapuru.