W Mumbaju moglem zostac dluzej, ale nie czulem sie tu dobrze.. Drogi hotel, daleko do centrum i wydawalo mi sie ze jest brudno [jeszcze nie wiedzialem co mnie czeka pozniej]Wsiadlem wiec w bus i po 14 godz znalazlem sie w Goa. Mialem ze soba artykul internautki ktora rowno rok temu byla tu z narzeczonym. Byla zachwycona. Nie natrudzilem sie wiec i jak po sznurku wg jej wskazowek wyladowalem w malej rybackiej miejscowosci Colwa niedaleko `Margao, w malym hoteliku Lucki Star .Hotelik [9 usd]Lezacy na skraju plazy ok 80m od morza. Z okna pokoju slyszalem i widzialem przyboj fal. Nie sadzilem ze sa jeszcze miajsca gdzie plaze sa czyste, niemal bezludne, na ktorej gdzie niegdzie rozlozyly sie bary - restauracje kryte liscmi palmowymi ze swiezymi rybami i owocami morza. A wszystko to smaczne i tanie.Woda krystalicznie czysta i ciepla. Do centrum osady ok 1 km.Tam tani internet, poczta, centrum handlowe. Zostalem tu 8 dni, choc mialem ochote zostac dluzej.
Moj rozklad dnia:
8.00 Szybki spacer brzegiem morza ok 8 - 10 km [Lapanie formy przed spotkaniem z moimi przyjaciółmi Czechami]
10.00 Sniadanie banany i mandarynki
11.00 - 13.00 Hotelowa restauracja pod zadaszeniem z widokiem na morze, woda mineralna, piwo, jeszcze nie wiedzialem ze tylko w Goa i okolicach Darjeeling mozna kupic piwo. W pozostalych stanach Indii jest prohibicja [mozna kupic ale po podwojnej cenie]
13.00 - 19.00 plaza przy Bumerangu gdzie mozna bezplatnie korzystac z lezakow.
19.00 - 22.00 Kolacja - ryba lub owoce morza za kazdym razem w innej restauracjiZapisalem sie na zwiedzanie Goa busem hotelowym wraz z Niemka po 60ce. Po przejechaniu ok 80 km odmowila przesiasc sie do jeepa zeby wjechac w jungle [dodatkowy koszt 1 usd] i zazadaala kategorycznie powrotu do hotelu. Nie mialem wyboru przepadlo 10 usd. Starannie ja pozniej unikalem.
Uroczysta kolacja
A bylo to tak: pierwszego wieczoru w zachwalanej restauracji hotelowej zamowilem to co zasugerowal mi kelner [what would you recommend?]. Podal red snapera grilled. Ryba byla grilowana co najmniej wczoraj, miala wysoka cene I jeszcze wiekszy leb, ze do zjedzenia bylo niewiela [ale to juz nie wina kelnera] Wszystko to zeby poprawic wrazenie polane sosami i oblozone salatka.
Od tej pory jadalem w coraz to innej restauracji.na plazy. Efekt byl znakomity, bylo taniej smaczniej. Przed przyrzadzeniem pokazywano swieze ryby i owoce morza na wiklinowym talerzu. Najsmaczniej bylo w Bumerangu
3 dni przed wyjazdem szef hotelowej restauracji zaczepil mnie gdzie ide na kolacje. Opowiedzialem mu o zdarzeniu z pierwszego dnia. Przeprosil ze kelner nie umial wybrac, on natomiast zaproponuje mi cos bardzo dobrego i w dobrej cenie. Po 30 min kelner na duzym polmisku podaje duza grilowana rybe [turbot?] z malym lbem [zapamietal!], calosc przybrana swiezymi warzywami dwoma lampionami wykonanymi z wydrazonej limonki a w srodku palace sie male swieczki. Galy wychodzily klientom przy sasiednich stolikach, a ja czulem sie jak VIP. To wszystko + piwo kosztowalo 6usd.Przeprosiny zostaly przyjete.
Od tej pory do wyjazdu stolowalem sie w hotelowej restauracji z dobrym skutkiem, zawsze pytalem co dzis proponuje. Zawsze bylo smaczne [choc juz bez lampionow]
Jest tu cudownie ale zaczynam myslec o wyjezdzie.