15.10
Portimao
W dniu wyjazdu w Bradze pada deszcz. Na dworzec autobusowy jedziemy taksówką. To nie lenistwo, tłumaczę to sobie kontuzją kolana Iwonki.
Przed nami 650 km drogi do Portimao.
W Fatimie 5 min postoju. Iwonka prosi mnie o pomoc w zakupie pamiątkowych świeczek w sklepie z dewocjonaliami. Mnie dopadła amnezja jak jest świeca po angielsku. Zdarza mi się to co raz częściej, zazwyczaj oświecenie przychodzi nazajutrz.
Jednak w Fatimie jest COŚ, nie wychodząc ze sklepu przychodzi olśnienie – candela.
Przesiadka w Lizbonie. Wychodzi słońce.
Praia de Rocha centrum turystyczne Portimao. Kierowca wysadza nas na przystanku w betonowej pustyni pełnej wieżowców. Wczesne popołudnie, praży słońce. Na ulicy pusto, nie ma ludzi. Jezdnią przemykają samochody.
20 minut w upale z plecakami i znajdujemy nasz hotel. Trudno go nie znależć, najwyższy z wieżowców z dużym napisem na dachu Clube Praia Mar.
Hotel ten znalazłem w „Sekretne Oferty” Boocing com. Są tam oferty hoteli, hosteli, pensjonatów które zejdą z ceny minmum 50%. Mimo to był to nasz najdroższy hotel. Za 5 nocy zapłaciliśmy 145 EUR
Wjeżdżamy jedną z sześciu wind na XVI piętro
. Iwona cała w skowronkach. .
Apartament 46 m2., aneks kuchenny z pełnym wyposażeniem, dwa duże łóżka, szafy, szafki, kredensiki, duża szafa na całą ścianę. Zasłony, zasłonki, przesłony. Duży stół z krzesłąmi, mały stolik przy kanapie.
Łazienka - wanna z yakuzzi. Taras 30 m2, stolik z 2 krzesłami. Z tarasu cudowny widok na bliskie nabrzeże i błekitny ocean. Na terasie tym jadamy posiłki. W zasadzie wystarczył by nam sam taras.
Hotel ma 16 pięter. Na każdym jest po 11 apartamentów. Ze 178 apartamentów tylko ok. 15 zajętych.
5 min spacerem nad ocean. Plaża szeroka, czysta, urozmaicona sterczącymi pojedynczymi skałami osadowymi. Zejście ze skarpy 30 m po drewnianych stopniach.
Na plaży w zasięgu wzroku kilkudziesięciu plażowiczów większość w wieku emerytalnym. Pusto. Część pań w różnym wieku opala się w toples
Woda chłodna [Bałtyk w czerwcu].
Z wejściem do wody nie ma problemu. Z pływaniem też, fala długa oceaniczna nie stanowi przeszkody. Schody zaczynają się z wyjściem.. Trudno zdążyć z wydostaniem się na plażę przed wypiętrzającą się na mieliżnie falą. Grzywacz najpierw przykrywa kąpiącego , by powracając zwalić z nóg. Ale w końcu o to chodzi w wodzie morskiej. Dla innych jest basen.
Basen przy naszym hotelu ma kształt owalny o pow ok. 800 mn2. Głeboki do 2,10 m, czysta już cieplejsza nieco woda. Parasole i łóżka plażowe dla gości hotelu., natryski.
Przez dwa dni byliśmy tam sami. Cieszyć się czy płakać?
Kąpiemy się i tu i tu.
Na zakupy chodzimy do Lidla. Ceny podobne jak w Polsce. Owoce morza tańsze.
Na kolejne obiady robimy – rosół i naleśniki które od dawna chodziły nam po głowie, jakaś morska ryba, kurczak, kalmary. Popijamy Winho Verde [Pascl – koniecznie musisz sp-róbować], lekkie wino stołowe o lekkim zabarwieniu zielonym.
Dla przywrócenia równowagi jutro przeprowadzamy się do innego hotelu, też z basenem Studio – 17 gdzie za 4 noce płacimy 52 EUR.
Nudy na pudy.
20.10
Przeprowadzka do drugiego hotelu, zaledwie 20 min spacerem z plecakami. Niestety 20 min drogi dalej od plaży. Porównując ceny boimy się że zmiana ta będzie bolała.
Miłe rozczarowanie, Studio – 17 niedawno zbudowany ma nowoczesne wykończenie i nowoczesne wyposażenie. Najpierw dostajemy „ekonomiczny apartament” na parterze za taki zapłaciliśmy. Nieduże okno wychodziło na północ. Poprosiłem o zamianę na widniejszy pokój. Dostaliśmy piękny apartament na II piętrze [bez dopłaty]., Przestronna kuchnia z jadalnią z TV, mniejsza sypialnia, łazienka., Duży taras skierowany na południe. W malutkim ogrodzie równie mały basen.
Gości hotelowych jest również mało.
Opowiadam Wam jak spaliśmy i co jedliśmy, bo o czym więcej pisać. Nie ma tu nic do zwiedzania. Ale jest to kompromis. Ja lubię zwiedzać, Iwona plażować.
21.10
Silkes
Udało mi się namówić Iwonę na wypad do Silkes.. Pogoda nieciekawa, z rana na niebie pokazały się chmury i ryzykowna jest wyprawa nad ocean. Umówiliśmy się że dzisiaj pojedziemy do odległego o 15 km najciekawszego miasteczka Algarve, a nazajutrz razem wybierzemy się na plażę.
Silkes założyli Rzymianie. W VIII wieku zdobyli je Maurowie. Na szczycie wzgórza wybudowali potężny zamek który przez cztery stulecia był ostoją władzy Maurów. W XII wieku miasto zdobyły połączone siły Portugalczyków i krzyżowców.
Z autobusu wysiada się nad rzeką. Już na początku napotyka się kamienny most z czasów rzymskich. Długi na kilkaset metrów łączy brzegi rzeki Arade. Udostępniony jest tylko dla pieszych. Na zboczu wzgórza położona jest doskonale zachowana starówka. Wąskimi uliczkami trzeba wspiąć się na górujący nad miastem castello. Sam zamek zbudowany z lokalnego pomarańczowego piaskowca jak i część murów obronnych z flankami zachował się w dobrym stanie.
Tuż obok na placu w sercu starego miasta wznosi się Se Velha [stara katedra] zbudowana w XIII wieku. Stąd jest najlepszy widok na miasto w dole. Natomiast zamek i katedra najlepiej widać dołu, znad rzeki
To był najciekawszy dzień w Algarve.
Następnego dnia pogoda jeszcze gorsza, ale czy można mnie o to winić?
Wybraliśmy się do Portimao ok. 2 km, a wracaliśmy brzegiem rzeki, póżniej brzegiem oceanu ok. 15 km. Nad rzeką port rybacki i marina. Nad brzegiem oceanu wspaniale zagospodarowane plaże. Wzdłuż urwiska dołem drewniana promenada przy której jest wiele barów i restauracji. Ceny ryb i owoców morza niższe niż gdziekolwiek indziej. Plaża szeroka na kilkaset metrów poprzecinana jest kładkami dla plażowiczów. Co kilkaset metrów przebieralnie. Ocean trochę srogi.
I to tyle z Portugalii.