Lot do Singapuru trwa tylko ok. 2 godz.
Qatahay Pacyfic to najdziwniejsza ze znanych mi linii lotniczych.
W samolocie B 747-400 w sekcji w której siedziałem [tuż przy wejściu] w rzędzie jest tylko 7 foteli [2 + 3 + 2] Rozkładanie fotela i podnóżka [ pozwala podróżować w pozycji leżącej] steruje 9 przycisków. Stolik do jedzenia wyciągnięty z bocznego oparcia tuż po starcie niezbędny jest do końca lotu. Przez cały czas stewardessy serwują jedzenie i napoje. Uśmiechnięte krążą wśród pasażerów i sprawiają wrażenie jakby było ich więcej niż pasażerów.
Dojazd z lotniska do miasta prosty. Najpierw sky-train, a później city-train. Informacja czytelna jak w londyńskim metrze. Tylko skąd wiedzieli że tego dnia przylatuję, bo postawili przy automacie do sprzedawania biletów kobietę, która pomaga zakupić właściwy bilet.
Skończyła się taniocha. Najtańszy hotel 35 USD. – całe szczęście że USD tani.
Znalazłem polecany przez internautów hotel „Hawaie” na Bercoolen str. Po 24 USD, ale z niemiłym zapaszkiem.
Zamieszkałem w Litl India na Mayo str. Na zapleczu lokalnego deptaka Dunloop str. Hotel Inn czyściutki, cichy z miłą obsługą.
W mieście wieżowce położone nad rzeką, dużo zieleni.
Nawet w Chinatown jest czysto – z każdego miejsca widać co najmniej dwa schludne plastykowe pojemniki na śmieci.
Jedzenie w indyjskich i chińskich barach w miarę tanie i smaczne.
Pyszna tamala tee – herbata z mlekiem i jakimiś wonnymi przyprawami, która wieczorem stawiała mnie na nogi.
Taxi do Ferry Terminal gdzie kupiłem wcześniej bilety na prom do Indonezji 30 + 40 $ sing. 2 godz. Tour odkrytym busem turystycznym po mieście 23 $sing
Po 3 dniach pobytu nie można osądzać miasta ale dla mnie nie posiada „duszy” . Na czas wyjazdu do Indonezji zostawiam w hotelu bagaż w storm room.
Zabieram tylko torbę podręczną z kosmetykami i zmianą bielizny.