Samboja 19.09.11
Do wylotu z Balikpapn zostalo mi 3 dni. Odwiozlem Jole na lotnisko, potem usiadlem na lawce przed hala przylotow. Zebralo sie 5 taksowkarzy, ktorzy radzili mi co ciekawego mozna zobaczyc w okolicy. Stanelo na tym ze mam pojechac do Samboji gdzie sa orangutany. Wsiadlem w bemo nr 8 i jade ok 30 km [1,5 usd]. Wysiadam w Samboji. Ale orangutany sa ok 10 km dalej w Samboja Lestari. Siadam w barze przy herbacie z lodem. Dziewczyny w barze uradzily ze mam jechac taxi motorbickiem. Uzgodnilem cene na
2,5 usd. Dojezdzamy do stacji benzynowej, kupuje benzyne za 2,5 usd a facet rysuje mi patykiem na ziemi ze aby jechac dalej musze zaplacic jeszcze 12,5 usd. Wscieklem sie, powiedzialem mu co o nim mysle i dalej ruszylem pieszo. Po kilkudziesieciu metrach minelo mnie malzenstwo na motocyklu. Kierowca widac obecny przy awanturze powiedzial ze tylko odwiezie zone i wroci sie po mnie. Zawiozl mnie do Samboja Lestari + ok 4 km droga gruntowa do Borneo Orangutan Surival Foundation nic za to nie żądając. Wcisnalem mu 2,5 usd na paliwo.
Pozwolilem sobie na troche rozrzutnosci. Pobyt w Osrodku jedna doba, pelne wyzywienie, luksusowy apartament, przewodnik z samochodem terenowym to koszt 100 usd. Dowiedzialem sie pozniej ze mozna tu przyjechac na co najmniej 2 tygodnie za darmo i nawet jeszcze zarobic. Spotkalem tu mlodego australijczyka i starsze malzenstwo szwajcarskie ktorzy przyjechali tu na wolontariat. Jesli to kogos interesuje szwajcar dal mi adres i poinfomuje jak sie to zalatwia.
Pierwszego dnia odwiedzilem 45 ha ogrodzony teren na ktorym zyja czarne niedzwiedzie. Oglada sie je z napowietrznej kladki. Pozniej pojechalismy do orangutanow. Zyja one na terenie jungli. Kilku hektarowe obszary otoczone sa fosa, [nie potrafia plywac]. Na tych wysepkach jest tu ich ponad 200. Udostepniono do podgladania ich tylko na jednej z nich. Godzinami siedzialem w cieniu drzew podgladajac ich zycie, karmienie, zabawy. Jezdzac po jungli napotkalismy wygrzewajaca sie w sloncu czarna kobre, niestety byla szybsza od mojej kamery
Moi nowi znajomi wolontariusze w chwilach wolnych jezdzili po jungli jeepem razem ze mna.
Wolontariusze maja podobne zakwaterowanie i identyczne wyzywienie.. Moj pobyt byl dluzszy ponad dobe i zaproponowano mi zebym zaplacil za sam lunch 10 usd, wiec podziekowalem. moja ulubiona zupa z wkladka bakso na miescie kosztuje 1,2 usd.
Kto wie czy nie przyjade tu jako wolontariusz
W tym miejscu muszę gwoli prawdzie dodać nowy wpis.
Moja informacja była nie do końca prawdziwa, a przyczyna jest mój kiepski angielski.
Rzeczywiście spotkałem tam młodego australijczyka i starsze małżeństwo ze Szwajcarii.
Spotykaliśmy się przy posiłkach. Nie pytałem ich o warunki finansowe ich pobytu sądząc że to nie wypada.
Informacje były pisane na gorąco jeszcze na miejscu.
Wkrótce potem dostałem wiele zapytań od przyjaciól i innych internautów w tej sprawie i podałem im namiary.
Więc kiedy przypadkowo ponownie spotkałem małżeństwo szwajcarów na lotnisku na Bali spytałem ich o warunki finansowe ich pobytu.
Okazało się że każdy wolontariusz musi wpłacić 2000 usd za miesiac pobytu. Jest to ośrodek prywatny [Fundacja] i w ten sposób zbierają fundusze na utrzymanie ośrodka.
Są to więc ludzie pozytywnie zakręceni i zamożni. Warunki pobytu rzeczywiście są luksusowe, zakwaterowanie, jedzenie.
Ale to jednak praca przyszykowaniu posiłków i sprzątaniu pomieszczeń orangutanów [izolatki].
Internauci którzy kontaktowali z Fundacją potwierdzili to co usłyszałem od szwajcarów.
Przepraszam za zamieszanie 15.02 2013