> > 14 - 15.10.2010 Wyspy Gili
> > 1,5 godz jazdy busem do terminalu promowego, 4,5 godz promem z Bali na
> > wyspe Lombok i jeszcze 1,5 godz jazdy minibusem do przystani skad
> > odplywaja lodzie motorowe na wyspy Gili - to wszystko za 18 usd.
> > Wybralismy za rada internautow najmniejsza z wysp Gili Air.Ladowanie
> > jest na mokro, z lodzi do wody - nie ma tu zadnej przystani.
> > Zatrzymalismy sie w glebi wyspy - pokoj 7 usd. Wyspe mozna obejsc w
> > ciagu 1,5 - 2 godz. Nie ma tu drog asfaltowych, samochodow. Komunikacje
> > rozwiazuje jedno osiowe wozki ciagnione przez male koniki [cidamo].
> > Jesli natomiast szukacie ciszy, spokoju, samotnosci to juz za pozno.
> > Przy nabrzezy stoi zacumowanych wiele lodzi wycieczkowych [drugie tyle w
> > budowie], wzdluz plazy wybudowano wiele hoteli z basenami, bungalowow
> > [drugie tyle w budowie]
> > Nadal blekitna czysta woda i koralowe plaze.
> > Przelezelismy na plazy caly dzien.
> > Prysl moim zdaniem mit spokojnych cichych wysp Gili.
> >
17 - 21.10 Lombok
> > Po powrocie z Gili jedziemy na polnoc Lomboku do polozonej u stop
> > wulkanu Rinjani wioski gorskiej Sunaru. Stad wchodzi sie na najwyzsza
> > gore wyspy wulkan Rinjani 3700m. Wspina sie na nia 3 dni. Przewodnik,
> > tragarze ekwipunek i wyzywienie to koszt 150 usd. Krzysztof po
> > wynegocjonowaniu ceny 50 usd [wlasny sprzet i wyzywienie] rusza z grupa.
> > Z zazdroscia patrzylem na wymarsz, Na czele przewodnik, dalej grupa 8
> > turystow, na koncu tragarze. Sa to mlodzi drobni chlopcy wspinajacy sie
> > w plastikowych klapkach. Kazdy z nich niesie na bambusowych dragach po
> > ok 20kg sprzetu. Mialem jednak w pamieci wczorajszy powrot grupy ze
> > szczytu - mlodzi sprawni turysci wracali wyczerpani ,choc szczesliwi.
> > Ja wreszcie mialem duzo czasu dla siebie na pranie, toalete i zwiedzanie
> > ciekawych okolic.
> >
22.10 Labuanbajo wyspa Flores
> > Z Lomboku plyniemy promem na wyspe Sumbawe. Wyspe [nieciekawa]
> > przejazdzamy busem noca i nastepnym promem plyniemy na wyspe Flores.
> > Stad jutro rano plyniemy na Komodo